Stosując dywersyfikację według modelu proponowanego często przy sprzedaży produktów inwestycyjnych musisz mieć 3x więcej szczęścia niż inwestując w jeden rodzaj funduszy. (czego też nie polecam).
Sprawdź dlaczego…
O takiej, którą zaproponuje nam wiele firm, wiele portali Internetowych.
Według tej teorii, Dywersyfikacja to inaczej różnicowanie rodzajów funduszy w naszym portfelu inwestycyjnym. Czyli część pieniędzy wpłacić do funduszy akcyjnych, część do obligacji a część do pieniężnych. Wtedy nawet jak fundusze akcyjne dużo stracą, to nasza strata będzie mniejsza, ponieważ pozostałe fundusze w portfelu (obligacji i pieniężne) trochę zarobią.
Tak jak pisałem w poprzednim artykule – to podejście, które promuje ponoszenie strat i ma na dodatek uspokajać gdy taką stratę ponosimy…
Dzieląc pewien procent pieniędzy między różne fundusze według pięknie nazwanych profili.
Przykładowo:
Różne firmy, różne publikacje pokazują różne zestawienia profili, różny udział procentowy. Powyższe proszę traktować jako pewien przykład.
Nie wiem. Mogę przypuszczać, że po większych spadkach na giełdzie, gdzie okazało się, że Kup i Trzymaj w funduszach akcyjnych spowodowało, że po kilku latach ledwie udało się wyjść na zero, albo pojawiała się kolejna bessa i inwestorzy tracili pieniądze pojawił się prosty pomysł – ograniczyć ryzyko poprzez „pomieszanie różnych funduszy”.
Niestety – dywersyfikacja jakoś specjalnie nie zmniejsza ryzyka straty. Powoduje jedynie, że gdy zaczynają się straty – będą one mniejsze. To prawda. Ale czy to powód do radości – że tracimy mniej niż inni, którzy dywersyfikacji nie zastosowali?
Trudno tu w ogóle mówić o jakimś zarządzaniu ryzykiem. Zarządzać można czymś co można zmierzyć i gdy znamy próg akceptowalnej straty naszych pieniędzy. Ale musi to być próg konkretny. Powiedzenie: inwestuję średnio konserwatywnie i tym samym nie akceptuję dużej straty – nic nie daje. Co to znaczy „dużej straty”?
Żaden znany mi kwestionariusz badania profilu inwestora nawet nie zasugeruje określenia w podsumowaniu: Nie akceptuję straty większej niż np. 10% zainwestowanego kapitału!
Dlaczego? Zauważmy kto taki kwestionariusz przygotowuje – najczęściej TFI, które zarabiają na opłacie za zarządzanie od zgromadzonych aktywów. Trudno oczekiwać aby sugerowały inwestorom przenoszenie pieniędzy do innego funduszu, gdy klient ponosi stratę.
A dodatkowo konieczność sprawdzania czy poniosłem stratę ponad 10% wymaga ode mnie jakiejś aktywności – muszę to sprawdzać. Stąd lepiej przekonać inwestorów, że stosując dywersyfikację problem rozwiązuje się sam i funduszy nie trzeba już pilnować…
Ja nie umiem. Fundusze, które 10 lat temu były najlepsze dziś są w środku stawki. Te, które wydawały się być najgorsze czasem … najgorsze są nadal, a czasem są dziś najlepszymi. To jak loteria.
Dlatego, jeżeli wybierzesz np. profil umiarkowanie agresywny i zainwestujesz 65% w fundusze akcji, 25% w fundusze obligacji oraz 10% w fundusze pieniężne, to aby uzyskać wynik lepszy niż osoba inwestująca w sposób bardzo bezpieczny musisz… mieć 3x więcej szczęścia.
Dlaczego? Dlatego, że musisz wybrać np. 3 fundusze (gdyby inwestować po jednym z każdego rodzaju).
I może okazać się, że:
- miałeś szczęście i udało się wybrać najlepszy z funduszy pieniężnych
- miałeś szczęście i udało się wybrać jeden z lepszych funduszy obligacji
- miałeś pecha i akurat przy wyborze funduszu akcyjnego był to jeden z gorszych funduszy.
Na przykładzie ostatnich 10 lat mogło to wyglądać tak, że:
- na funduszu pieniężnym Twój zysk to 110% (bardzo dobry wynik)
- na funduszu obligacji Twój zysk to 120% (bardzo dobry wynik, były f. obligacji z zyskiem 50%)
- na funduszu akcji Twój zysk to jedynie 50% (a można był mieć dużo ponad 200%)
Czyli Twój końcowy wynik to: jedyne 73,5% (0,1×110% + 0,25×120% + 0,65×50%)
Czyli gorzej niż najgorszy z funduszy pieniężnych w ostatnich 10 lat. I po co było w takim razie inwestować sporą część portfela w fundusze agresywne i przeżywać stresy bessy… i to niejednej aby na końcu cieszyć się, że uff… nie straciliśmy.
Powyższe to tylko wstęp. W następnym wpisie zbadam co się dzieje gdy stosujemy dywersyfikację w takich sytuacjach jak:
Dywersyfikacji warto przyjrzeć się w trzech sytuacjach: gdy zarabiamy, gdy tracimy i gdy odrabiamy straty. Gdy spojrzymy na dywersyfikację okaże się, że… trzeba na nią patrzeć przez pryzmat liczb.
Aby nie komplikować przyjmijmy następujące założenia:
Czyli do wyścigów startują:
3….. 2….. 1….. wpłacamy po 100.000 zł i start! Zaczynamy.
W ciągu 12 miesięcy fundusze akcji w portfelach obu inwestorów zarobiły po 50%.
W ciągu 12 miesięcy fundusze akcji w portfelach obu inwestorów straciły po 50%.
Tu najczęściej analiza dywersyfikacji kończy się. Z następującym podsumowaniem. Wynik jest tak pół na pół. Stosując dywersyfikację udało się mniej stracić. A podczas wzrostów – cóż, też trochę zarabialiśmy. A przecież lepsza strata 20% niż 50%. Niby tak. Ale zobaczmy co będzie dalej…
Po spadkach z punktu drugiego rozpoczęły się wzrosty.
Tu zadajmy inne pytanie. Jakich zysków potrzeba aby „wyjść na zero”?
Skutki dywersyfikacji: